 |
Muzeum internetowe |
Rejestracja: 29 grudnia 2007 16:44 Posty: 999 Lokalizacja: Szumiąca Woda Płeć:
|
Capricornus pisze: Mała Kopa pisze: z postępem chrystianizacji i nauki wyrośliśmy z tego E tam wyrośliśmy, pozostałości fetyszyzmu, animizmu, totemizmu istnieją do dzisiaj w każdej religii. Tylko że jest różnica między czymś, a pozostałością tego czegoś.
tańczący z kaktusami pisze: Byliśmy przy symbolice.. więc gdy ktoś np oddaje cześć dębowi to oddaje cześć np Perunowi czy innemu Bogowi którego ten dąb symbolizuje. A potem jest że głupie pogany z lasu modlą sie do drzew i drewnianych bożków. Symbolika to trochę co innego, niż uznawanie czegoś za mieszkanie bóstwa. Symbolika istnieje i w chrześcijaństwie. A dąb kojarzony był u Słowian z Perunem, bo w to drzewo walą często pioruny i bo ma konary powyginane w kształcie błyskawic.
Stasia pisze: Zawracajac do wspolczesnych Andow huaca to miejsce lub przedmiot emanujace energia. Nie jest to bostwo w sensie bytu osobowego, lecz po prostu zrodlo energii - niezalezne od czczonych bostw (Pachamama/Matka Boska, Illapa/Sw. Jakub, Achachila - duchy przodkow). Tylko że to, że w tym samym miejscu można czcić różne bóstwa, nie musi wcale wynikać z nieosobowości energii. Wg nauk chrześcijańskich można oddawać Bogu i świętym cześć w dowolnym miejscu, a jedynie w niektórych z nich człowiekowi z różnych przyczyn (charakterystyczny krajobraz, historia) łatwiej jest się skupić i zaangażować. Natomiast religie politeistyczne rozwiązywały ten problem, utożsamiając ze sobą bóstwa wywodzące się z różnych kręgów kulturowych tak, jak Rzymianie utożsamili bóstwa greckie z własnymi. I Indianie, wyznający kulty politeistyczne, z pewnością również patrzą na osoby czczone przez chrześcijaństwo jako na panteon politeistyczny, importowany z Hiszpanii.
Określenie najwyższego bóstwa "Pachamama" wymienia Cejrowski w książce "Rio Anaconda" w odniesieniu do wierzeń Indian Carapana z pogranicza Kolumbii i Brazylii - czyżby ci mieszkańcy puszczy tropikalnej też mówili językami andyjskimi?
Cytuj: Mała Kopa pisze: Fetyszyzm - a szerzej animizm - istniał również i u nas, ale po prostu wraz z postępem chrystianizacji i nauki wyrośliśmy z tego. Lub - odwracajac Twoj europocentryzm conieco - chrzescijanstwo sprawilo, ze stalismy sie mniej wrazliwi na otaczajacy nas swiat, przestalismy zauwazac energie przenikajace ten swiat. Chyba to jednak nie chrześcijaństwo to sprawiło, a tzw. cywilizacja - czyli materializm. Ideologie marksizmu i liberalizmu, które dominowały przez ostatnie 200 lat. Bo zanik tej wrażliwości, o której mówisz, to zanik wrażliwości religijnej i zanik religijności. Najlepszym przykładem jest to, że ogół ludzi nie słyszy już dziś głosu sumienia. Czyżby religijność chrześcijańska niszczyła się sama? Zresztą każdy, kto choć trochę zna historię, zdaje sobie z tego sprawę, że przez ostatnie 200 lat walczono słowem i przepisami prawnymi, ogniem i żelazem, żeby właśnie tę wrażliwość maksymalnie stępić.
Oskarżanie mnie o europocentryzm jest niesłuszne, bo przecież monoteizm (czyli koncepcja Boga ponad światem) istniał i w starożytnym, przedkolumbijskim Meksyku. A z drugiej strony nasi przodkowie - o czym już pisaliśmy -1000 lat temu nie byli wcale mniej pogańscy od dawnych Indian.
Cytuj: Mała Kopa pisze: W tym drugim wypadku mielibyśmy wytłumaczenie tendencji monoteistycznej. I stąd wynikałoby, że prawdziwą różnicą między chrześcijaństwem a religiami np. indiańskimi nie jest - Bóg osobowy czy bezosobowy, ale Bóg-świat i Bóg stojący ponad światem, oraz łączące się z tym założenie filozoficzne, że rozmaitość rzeczy i bytów nie jest złudzeniem, że między poszczególnymi przedmiotami, osobnikami, gatunkami itp. można wyznaczyć prawdziwe granice. Inaczej mówiąc, Indianie nie odróżniali Boga od świata. Znowu odwracajac pytanie - a moze to my wprowadzamy sztuczne rozroznienie miedzy Bogiem a swiatem? Mam nadzieje, ze nie zakladasz, ze chrzescijanska jest bardziej "prawdziwa" od innych? Bo inne mozliwosci to: a) pierwotne formy religii to religia idealna, i wszystkie pozniejsze formy to znieksztalcenia coraz bardziej oddalajace sie od prawdy - chrzescijanstwo i islam, jako jedne z najmlodszych religii, sa najbardziej pokraczne/odlegle od idealu; b) kazda forma religii ma swoje slabosci i zalety, i nie do nas nalezy osadzanie, ktora jest lepsza a ktora gorsza. Ja podpisuje sie pod ta druga opcja  I tutaj dochodzimy do sedna sprawy. Jeśli mówimy, że coś jest lepsze, a coś gorsze - to tak na zdrowy rozum trzeba się spytać: w czym konkretnie i dlaczego? Owszem, nie ma wątpliwości, że są takie dziedziny, w których religie pierwotne są lepsze od chrześcijaństwa. Ale koncepcja Boga tutaj akurat nie należy.
Skąd to wiem? Ano stąd, że uczę się technik szamańskich (nawet teraz przechodzę właśnie jedną próbę), mam też znajomych szamanów i widzę ponad wszelką wątpliwość, że podstawowym warunkiem bezpiecznego ich stosowania jest przyjęcie koncepcji Boga ponad światem ze wszystkimi jej konsekwencjami. Jeśli tego nie zrobisz, to uznajesz, że świat jest pozbawiony zła, czyli nie masz żadnego powodu, żeby nie korzystać np. z sił Duchów Ziemi (tj. duchów, z którymi na tym świecie najłatwiej jest złapać kontakt, bo same się napraszają) - czyli, mówiąc po chrześcijańsku, po prostu diabłów . A wiesz, co się dzieje, jak taki duch wstąpi w szamana i nie chce wyjść? Taki człowiek nie tylko niesamowicie cierpi, ale nikt nie jest w stanie mu pomóc, a wręcz wszyscy we wsi omijają go szerokim łukiem - bo się boją... Jak sobie pomyślę, co by się mogło ze mną stać, gdybym nie uznawał koncepcji Boga ponad światem - brrrrr. . Szamani ludów pierwotnych uprawiają swój zawód w skrajnie niebezpiecznych warunkach - i dlatego przeważnie długo nie żyją.
Jeśli ktoś chce zajmować się takimi rzeczami bezpiecznie, a nie ma wyrobionego zmysłu etycznego i trzyma się zasad moralnych "dlatego, że wszyscy tak robią" albo "dlatego, że tak wypada" - to niech lepiej zrezygnuje. Bo wkracza się w świat takich sił, że to, co sądzą inni, przestaje cokolwiek znaczyć. To tak, jakbyś płynęła kajakiem po wezbranej Amazonce, pełnej wirów. Czy by Cię wtedy cokolwiek obchodziło, co mówią o Tobie ludzie na brzegu?
Człowiek, który ma wyrobiony zmysł etyczny (do czego podstawą jest właśnie uznanie, że Bóg jest ponad światem - jeśli wszystko jest dobre, to jaki sens ma rozróżnianie Zła i Dobra?), ma możliwość wyczuwania obecności złego ducha - mówi o tym nawet nauka katolicka. I ja taką zdolność mam. Jak gdzieś taki duch grasuje, to zaczynam zaraz czuć się jak w grobowcu. Miałem tę zdolność jeszcze zanim zacząłem zajmować się technikami szamańskimi. Sądzę, że to jest podstawowy warunek, który trzeba spełnić, żeby móc się w to angażować.
Założenie, że pierwotna religia jest idealna wymaga wyjścia z założenia, że kiedyś istniał idealny świat, w którym panowało wyłącznie Dobro - a to, jak wskazuje historia, jest fikcją. Ale rozumiem, o co Ci chodzi. Otóż trzeba wziąć pod uwagę dwie sprawy: - chrześcijaństwo jest religią, polegającą na nieustannym doskonaleniu się w różnych dziedzinach. Ilustruje to biblijna przypowieść o talentach, których nie wolno zakopywać, by były bezużyteczne, - powszechnie niestety myli się chrześcijaństwo - a zwłaszcza katolicyzm - ze śródziemnomorską kulturą antyczną.
Otóż kultura grecko-rzymska polegała na racjonalizowaniu świata. Grecy wprowadzili naukowe spojrzenie na świat, a Rzymianie stworzyli podstawy prawne dla racjonalnego funkcjonowania społeczeństw, zamieszkujących państwa. Jedni i drudzy bazowali na negacji wyższych umiejętności psychicznych - właśnie tych, na którym bazuje szamanizm, jako na czymś sprzecznym z ich racjonalizmem i przejawie barbarzyństwa, niższości kulturalnej, której wypieranie stawiali sobie za cel. Traktowali to z mieszaniną pogardy i strachu. Miało to rzeczywiście uzasadnienie, ponieważ te praktyki oznaczały budzenie sił, nad którymi za pomocą samego tylko racjonalizmu nie sposób zapanować.
Dziedzictwo antyczne przejął Kościół katolicki - i razem z chrystianizacją rozpowszechnił je także na terenach uprzednio "barbarzyńskich". Zarazem też rozpowszechnił niechęć do opisanych wyżej praktyk.
Tyle, że obecnie wskutek rozwoju psychologii pogląd ten przestał być aktualny. Psychologia łącznie z etyką chrześcijańską daje bowiem możliwość zapanowania nad tymi siłami. Obecnie wyraźnie jesteśmy na etapie powtórnego przyswajania wyższych umiejętności psychicznych - i kultury pierwotne mają w tej dziedzinie niewątpliwie nad nami przewagę. Na tym polega ich wyższość nad obecnym, wciąż jeszcze mocno grecko-rzymskim chrześcijaństwem.
Cejrowski twierdzi, że racjonalizacja szamanizmu przez psychologię oznacza ruinę wierzeń indiańskich. U nas jednak powstanie teorii naukowych wcale nie podcięło religii - choć materialiści wysilali się na wszystkie sposoby, żeby traktować te teorie jako argumenty przeciw chrześcijaństwu. Sądzę więc, że w przypadku Indian może być wprost przeciwnie, niż zakłada Cejrowski, że "oswojenie" szamanizmu przez Europejczyków może oznaczać wyjście tych ludów z marginesu świata, docenienie ich i większy szacunek dla nich. Pod tym wszakże warunkiem, że nie będzie się ich traktowało jako narzędzia, mające dostarczyć większych zysków wielkim korporacjom lub zwiększyć czyjąś przewagę militarną. Zresztą jeśli ktoś będzie próbował tak szamanizm traktować, to marny jego los, bo jest to igranie z ogniem. Pamiętajmy, że racjonalizm antyczny, który tak świetnie sprawdził się przy chrystianizacji europejskich "barbarzyńców", w odniesieniu do innych ludów przynosił często skutki odwrotne od zamierzonych, dając ich wymieranie, a w najlepszym razie - utratę tożsamości. To świadczy, że w "gołej" postaci bynajmniej nie jest on czymś uniwersalnym - a więc trudno jest go utożsamiać z chrześcijaństwem. Z pewnością "oswojenie" szamanizmu przez Europejczyków ułatwi znacznie "oswojenie" z kolei antycznego racjonalizmu przez ludy pierwotne.
Dodać tutaj należy, że to właśnie Polacy znajdują się od dawna w czołówce przyswajających naszej kulturze wyższe umiejętności psychiczne, a zajmowały się tym najważniejsze postacie naszego życia, jak Adam Mickiewicz, twórca harcerstwa Andrzej Małkowski czy Edward Stachura.
|
|